Czy policja albo prokurator mogą warunkowo umorzyć postępowanie za jazdę po alkoholu?

Czy policja albo prokurator mogą warunkowo umorzyć postępowanie za jazdę po alkoholu?

Kierowcy złapani za na podwójnym gazie szybko przekonują się, jak poważna sankcja grozi im za popełniony występek. Wysokie kary finansowe nie są tak przerażające, jak przewidziany minimum trzyletni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Już pobieżny rekonesans w internecie podpowiada, że ratunkiem może być warunkowe umorzenie postępowania. Zdecydowana większość kierowców (mniej czy bardziej świadomie) nie korzysta z pomocy adwokata, więc z pytaniem o możność skorzystania z warunkowego umorzenia postępowania zwracają się do policjanta, najczęściej na przesłuchaniu.

Odpowiedź na pytanie zadane w temacie jest prosta – brzmi nie. Uchylając nieco bardziej rąbka „tajemnicy” procedury karnej – rola policji jest tu mocno ograniczona. Mówiąc obrazowo, policjant wykonujący czynności w dochodzeniu, jest tylko pośrednikiem między podejrzanym a prokuratorem. Prokurator zaś, może jedynie złożyć wniosek do sądu o warunkowe umorzenie postępowania lub poprzeć (albo nie) taki wniosek złożony przez sprawcę tudzież jego obrońcę. O wszystkim decyduje sąd, który może zakończyć sprawę w omawiany sposób, choćby żadna ze stron o to nie prosiła.

Odpowiedź na pytanie zadane w temacie jest więc prosta. Niemniej niniejszy wpis nie po to został umieszczony, ale w celu pokazania, jak to wygląda w praktyce. Praktyka tymczasem jest „rutyniarska”, jako że podobnych spraw jest tysiące. Skruszony, pełen nadziei podejrzany, zasadniczo spotyka się z niewzruszoną propozycją policjanta, by dobrowolnie poddać się karze. Dobrowolne poddanie się karze, to zgodzenie się na skazanie i otrzymanie minimum trzech lat zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych właśnie. Warunkowe umorzenie postępowania policjant na ogół karze schować między bajki.

Statystyki pokazują, że podejrzani działający bez adwokata bardzo często dają się przekonać funkcjonariuszom. Ci bardziej waleczni, starają się jeszcze wskórać coś u prokuratora, gdzie trafiają na jeszcze większą ścianę, która w niektórych okręgach wynika z przyjętych wytycznych, na ogół bezwzględnych dla sprawców, np. w Poznaniu. Finalnie więc pozostaje postępowanie sądowe, gdzie – już wówczas oskarżonym – pozostaje udowodnienie sądowi, że zasługuje się na warunkowe umorzenie postępowania, które jednak zależy od różnych czynników, dopuszczalne jest wyjątkowo i zasadniczo nie chroni przed utratą prawa jazdy, choć pozwala na skrócenie okresu obowiązywania zakazu.

O maksymalnym stężeniu alkoholu przy warunkowym umorzeniu za jazdę po wypiciu alkoholu

O maksymalnym stężeniu alkoholu przy warunkowym umorzeniu za jazdę po wypiciu alkoholu

Niejednokrotnie na blogu prawokierowcy.pl pisałem o różnych sposobach przeciwdziałania skutkom dotkliwych kar za jazdę na podwójnym gazie. Jedną z najpopularniejszych metod jest staranie się o warunkowe umorzenie postępowania, tak by uniknąć wieloletniego zakazu prowadzenia pojazdów oraz konieczność ponownego zdawania egzaminu. Z mojej praktyki wynikało, że by skorzystać z „ulgi” warunkowego umorzenia, należało kierować pojazdem w stanie nieznacznie przewyższającym przestępczy poziomom (ponad 0,25 mg/dm3 wydychanego powietrza, inaczej pół promila). Nieznaczność ta bywa jednak różnie oceniana.

Jako adwokat i obrońca zarazem wielokrotnie występowałem w sprawach przeciwko kierowcom na podwójnym gazie. Starając się o warunkowe umorzenie postępowania, spotykałem się z rozmaitymi poglądami sędziów czy prokuratorów, zwłaszcza na temat zakresu stosowania. Dla przykładu, łatwiej uzgodnić warunkowe umorzenie postępowania z prokuratorem z mniejszej miejscowości, niż z dużej, gdzie narzucone są określone wytyczne. Wśród sędziów karnych również panują odmienne opinie co do możebności skorzystania z instytucji. Niektórzy z zasady się nie zgadzają na warunkowe umorzenie, twierdząc że popełniane przestępstwo, niezależnie od stężenia, jest społecznie tak karygodne, że należy sprawcę bezwzględnie karać. Inni są bardziej liberalni i jeśli kierowca dotąd żył w zgodzie z prawem, podczas zdarzenia nie dopuścił się dodatkowych wykroczeń, to w zależności od zmierzonego stężenia mógł liczyć na warunkowe umorzenie. I tu zaczyna się wątpliwość – jakie maksymalnie może być to stężenie.

Niemal wszyscy zgadzają się, że dla warunkowego umorzenia postępowania, kierowca nie może mieć stwierdzonego wysokiego stężenia alkoholu w organizmie. W gruncie rzeczy, co do zasady powinno być ono bardzo stosunkowo niskie, nieznacznie przewyższające przestępczy poziom. Wielu karnistów-praktyków uważa, że poziom ten nie może przekroczyć 0,3 mg/dm3 (0,6 promila). W praktyce, również mojej, dosyć regularnie zdarzają się nieco wyższe wskazania do 0,35 mg/dm3 (0,7 promila).

W ostatnim czasie spotkałem się z bardziej liberalnym werdyktem. Wyrokiem z dnia 6 grudnia 2016, Sąd Rejonowy w Jarocinie warunkowo umorzył postępowanie wobec kierowcy znajdującego się w stanie nietrzeźwości, posiadającego 0,40 mg/dm3 (0,8 promila) alkoholu w wydychanym powietrzu. Sąd wymierzył jednak dwuletni zakaz prowadzenia pojazdu, co nie uchroni oskarżonego przed obowiązkiem przystąpienia do kolejnego egzaminu, niemniej i tak zakaz ten jest niższy o co najmniej rok, w porównaniu z tym, jaki by wiązał w przypadku skazania. Z drugiej strony, kilkukrotnie widziałem kategoryczne wypowiedzi sądu, które wprost wskazywały, że stężenia w okolicach 0,40 mg/dm3 same w sobie wykluczają możliwość zastosowania warunkowego umorzenia postępowania.

Czyli, gdzie jest ta granica maksymalnego stężenia? Okazuje się, że nie ma i być nie może, chyba że ustawodawca zmieni prawo. Wszystko dlatego, że norma uprawniająca do skorzystania z łagodniejszego potraktowania za popełnione przestępstwo, mówi jedynie ogólnikowo: Sąd może warunkowo umorzyć postępowanie karne, jeżeli wina i społeczna szkodliwość czynu nie są znaczne, okoliczności jego popełnienia nie budzą wątpliwości, a postawa sprawcy nie karanego za przestępstwo umyślne, jego właściwości i warunki osobiste oraz dotychczasowy sposób życia uzasadniają przypuszczenie, że pomimo umorzenia postępowania będzie przestrzegał porządku prawnego, w szczególności nie popełni przestępstwa. Co za tym idzie, zasadniczo można pokusić się o wniosek, że wyrażenie przez sąd poglądu w wyroku, iż nie można zastosować omawianej instytucji, bo oznaczone stężenie jest za wysokie, stanowi naruszenie zacytowanej normy.

Przyjmując wypowiedziane wyżej podejście do sprawy, w praktyce powinny zdarzać się bardziej liberalne wyroki, w których sąd skupił się przede wszystkim na osobie sprawcy, a w drugiej kolejności na pomiarze. Zgodnie z przewidywaniami, gruntowna analiza orzecznictwa, pozwoliła na znalezienie wcale nie tak małej liczby wyroków „z wysokim stężeniem” w różnych częściach kraju, niejednokrotnie przekraczającym 0,50 mg/dm3 (1 promil). Przykładowo, Sąd Rejonowy w Toruniu, w wyroku z dnia 19 kwietnia 2016, warunkowo umorzył postępowania w stosunku do delikwenta, który  miał aż 0,89 mg/dm3 (1,78 promila). Sprawcy „pomogła” jazda nocą, w porze zmniejszonego ruchu ulicznego. Z kolei Sąd Rejonowy w Wąbrzeźnie w wyroku z dnia 30 czerwca 2016 warunkowo umorzył postępowanie wobec sprawcy, który miał aż 1,16 mg/dm3 (2,32 promila), ale wyrok ten został uchylony, po czym oskarżonego skazano.

Analizując orzecznictwo sądów okręgowych, a zatem rozpoznających apelacje od wyroków sądów rejonowych, wnioskować można, że zdarzają się wyroki warunkowo umarzające postępowania, gdzie pomiar nieznacznie przekroczył 0,5 mg/dm3 (jeden promil). Dla przykładu: Sąd Okręgowy Warszawa-Praga w Warszawie (wyrok z 12 lutego 2018) – 0,53 mg/dm3 (stężenie rosnące!), Sąd Okręgowy w Poznaniu (wyrok z 30 listopada 2017) – 0,53 mg/dm3, Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim 0,51 mg/dm3 (wyrok z 19 maja 2017) – gdzie wyrażono pogląd: „Zauważenia wymaga też fakt, iż podsądny prowadził samochód w stanie nietrzeźwości wyrażającym się wartością 0,51 mg/l, alkoholu w wydychanym powietrzu, a więc wartością nie znacznie przekraczającą dolną granicę ustawowego progu określającego stan nietrzeźwości”. Na zakończenie warto wspomnieć o rekordziście, jednakże dosyć starym orzeczeniu, z czasów sprzed zaostrzenia kar za jazdę „na podwójnym gazie”. W wyroku z dnia 19 marca 2015, Sąd Okręgowy w Poznaniu ulgowo potraktował pijanego kierowcę, który miał w wydychanym powietrzu – uwaga – 0,97 mg/dm(bez mała 2 promile).

W Kaliszu zapadł ciekawy wyrok dla multirecydywisty kierującego po alkoholu

W Kaliszu zapadł ciekawy wyrok dla multirecydywisty kierującego po alkoholu

W ramach swojej działalności, na bieżąco analizuję orzeczenia, które zapadają w sprawach poruszanych na blogu prawokierowcy.pl. W ostatnim czasie znalazłem interesujący wyrok multirecydywisty, którego sąd w Kaliszu potraktował dość łagodnie, warto o tym napisać.

Delikwent został oskarżony o następujący czyn: w dniu 13 lutego 2017r. w K. kierował samochodem osobowym marki P. (…) o nr rej. (…) w strefie ruchu lądowego, znajdując się w stanie nietrzeźwości (0,73 mg/l alkoholu w wydychanym powietrzu), przy czym czynu tego dopuścił się będąc wcześniej prawomocnie skazanym za prowadzenie pojazdu mechanicznego w stanie nietrzeźwości wyrokami: Sądu Rejonowego w Koninie z dnia 04.08.2004r. (sygn. akt VII K 965/04), Sądu Rejonowego w Kaliszu z dnia 27.10.2009r. (sygn. akt VII K 1902/09), Sądu Rejonowego w Ostrowie Wielkopolskim z dnia 20.08.2015r. (sygn. akt II K 1361/17), Sądu Rejonowego w Pleszewie z dnia 14.01.2008r. (II K 69/07), Sądu Rejonowego w Kaliszu z dnia 01.04.2014r. (II K 12/17), a także nie stosując się do orzeczonego zakazu prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych w strefie ruchu lądowego na okres 5 lat, orzeczonym prawomocnym wyrokiem Sądu Rejonowego w Ostrowie Wielkopolskim (sygn. akt II K 1361/14), ponadto w/w czynu dopuścił się przed upływem 5 lat po odbyciu co najmniej 6 miesięcy kary pozbawienia wolności za umyślne przestępstwo podobne, orzeczonej wyrokiem Sądu Rejonowego w Pleszewie z dnia 14.01.2008r. (sygn. akt II K 69/07) oraz wyrokiem Sądu Rejonowego w Kaliszu z dnia 01.04.2014r. (sygn. akt II K 12/14). Zdawałoby się rzec kartoteka niewiarygodna, sprawcę zdążył już skazać sąd w Koninie, Kaliszu, Pleszewie i Ostrowie Wielkopolskim.

Oskarżony otrzymał bezwzględną karę 10 miesięcy pozbawienia wolności, zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych wszelkich kategorii dożywotnio oraz świadczenie na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej świadczenie pieniężne w kwocie 10.000 złotych. Kara na pierwszy rzut oka łagodna, nie znamy jednak szczegółów sprawy, aczkolwiek z uzasadnienia wyroku wynika, że miejsce popełnienia czynu minimalizowało zagrożenie dla bezpieczeństwa w ruchu. Nie wiemy też, jaką taktykę zastosował obrońca, adwokat. Niezależnie od tych okoliczności, karę i tak należy uznać za łagodną, bowiem z uwagi na dotychczasową karalność, orzeczono minimalne, przewidywane przez ustawę świadczenie na rzecz Funduszu, a kara więzienia stanowi ledwie mniej więcej dwukrotność normalnie orzekanej, ale nadal liczona jest w miesiącach. Oznacza to przy tym, że skazany może, przynajmniej co do zasady, ubiegać się o tzw. bransoletę, czyli dozór elektroniczny wykonywany w domu.

Z pewnością to jeden z ciekawszych wyroków, z jakimi się spotkałem i pokazuje, że poza surowością wynikającą z z zastosowanego zakazu prowadzenia pojazdów, kary za to nagminne przestępstwo nie muszą być najsurowsze.

Zakaz prowadzenia pojazdów w Hiszpanii

Zakaz prowadzenia pojazdów w Hiszpanii

Niedawno pomagałem Hiszpanowi, który w naszym kraju wsiadł za kierownicę po wypiciu sangrii. Zatrzymany do kontroli przez policję, wydmuchał w balonik tyle, że starczyło na przestępstwo. Analizując sprawę, wziąłem pod uwagę przepisy z ojczyzny delikwenta. Tyle o Hiszpanie, a dalej o Hiszpanii, gdzie Polaków nie brakuje i im dedykuję dalsze słowa.

W największym państwie półwyspu iberyjskiego można stracić prawko w podobnych okolicznościach, jak w Polsce. Tamtejszy kodeks karny także przewiduje rozdział poświęcony przestępstwom przeciwko bezpieczeństwu drogowemu. Najważniejsze dwa przepisy dotyczą jazdy pod wpływem zabronionych substancji oraz z nadmierną prędkością (art. 379). I tak, sprawca, który kieruje pojazd silnikowy albo motorower przekraczając prędkość dozwoloną w drodze rozporządzeń: o 60 km/h na drogach miejskich lub o 80 km/h na drogach międzymiastowych, podlega karze pozbawienia wolności od trzech do sześciu miesięcy lub grzywny od sześciu do dwunastu miesięcy lub prac społecznych od trzydziestu jeden do dziewięćdziesięciu dni, a w każdym przypadku także pozbawieniu prawa do prowadzenia pojazdów silnikowych i motorowerów na czas przekraczający rok, do lat 4.

Identyczna kara grozi kierowcy pojazdu mechanicznego albo motoroweru będącego pod wpływem narkotyków, substancji narkotycznych, substancji psychotropowych lub napojów alkoholowych. W każdym przypadku będzie skazany na te kary ten, kto kieruje pojazdem przy zawartości alkoholu w wydychanym powietrzu przekraczającej 0,60 mg/litr lub zawartości alkoholu we krwi przekraczającej 1,2 g/litr.

W porównaniu z polskim, ustawodawca hiszpański łagodniej karze kierowców na podwójnym gazie, ostrzej zaś piratów drogowych. Kary za oba sprawstwa w państwie Picassa są jednolite. W Polsce nie, a to dlatego, że Polacy należą do najczęściej w Europie osób wylewających za kołnierz i wsiadających potem do samochodu, co spowodowało szczególne zaostrzenie przepisów w tym zakresie. Podsumowując, piraci drogowi mają gorzej w Hiszpanii, bo tam mogą utracić prawo jazdy nie tylko na terenie zabudowanym, ale także poza nim. Zarazem o ile w Polsce jest to wykroczenie, za które grozi zatrzymanie uprawnień na trzy miesiące, w Hiszpanii to przestępstwo, za które można stracić uprawnienia na kilka lat i pójść do więzienia. Łaskawszym okiem prawodawca hiszpański spogląda na jazdę po alkoholu i narkotykach. Nie dosyć, że przestępstwo zaczyna się od stężenia ponad dwukrotnie wyższego jak u nas, to jeszcze okres zakazu maksymalnie trwa niewiele więcej niż minimalnie w Polsce.

Co grozi za jazdę po alkoholu?

Co grozi za jazdę po alkoholu?

W ostatnim czasie popularnym stały się artykuły przestrzegające przed jazdą rowerem z dzieckiem do lat 10 po ścieżce rowerowej. Za to uchybienie rodzice małych rowerzystów mieli otrzymywać od straży miejskiej mandat w wysokości 50 zł. W publikacjach, pojawiających się również w wiodących mediach, wypowiadali się funkcjonariusze policji – którzy przekonywali, że przepisy są jasne i precyzyjne – a nawet prawnicy, którzy prawidłowo przytaczali przepisy dotyczące praw i obowiązków rowerzystów i pieszych na drogach publicznych. Czytelnicy tych artykułów nie przeczytają jednak o podstawach nakładania sankcji na rodziców dzieci do lat 10, które jeżdżą rowerkiem po drodze rowerowej. Tymczasem podstawy ukarania rodziców nie są ani jasne ani precyzyjne. A sam fakt, że rodzicom są nakładane mandaty, może bulwersować, bo wymyka się intuicyjnie postrzeganemu obowiązkowi zapewnienia potrzeb społecznych, które państwo realizuje budując całe sieci dróg rowerowych oraz założeniu o racjonalnym ustawodawcy.

Będąc precyzyjnym, w artykule odnosimy się wyłącznie do samego faktu jazdy po drodze dla rowerów przez małoletniego w towarzystwie rodziców. Nie mówimy o sytuacjach skrajnych, w których dochodzi do powstania realnego niebezpieczeństwa na drodze albo szkody. W nich bezspornie powstaje ewentualna odpowiedzialność cywilna rodziców jako opiekunów prawnych dziecka, a w niektórych przypadkach może dojść do odpowiedzialności karnej lub wykroczeniowej.

Źródło opisywanego zamieszania znajduje się w ustawowej definicji pieszego oraz obowiązkach pieszych, które w zakresie małoletniego do lat 10 nie są do końca spójne i wyczerpująco uregulowane. Co do zasady, pieszym jest osoba znajdująca się poza pojazdem na drodze i niewykonującą na niej robót lub czynności przewidzianych odrębnymi przepisami. Ale za pieszego uważa się również osobę prowadzącą, ciągnącą lub pchającą rower, motorower, motocykl, hulajnogę elektryczną, urządzenie transportu osobistego, urządzenie wspomagające ruch, wózek dziecięcy, podręczny lub inwalidzki, osobę poruszającą się w wózku inwalidzkim, a także dziecko w wieku do 10 lat kierujące rowerem pod opieką osoby dorosłej. Innymi słowy, takie dziecko ściśle pieszym nie jest, ale prawnie traktuje się go jak pieszego, czyli stosuje się do niego prawa i obowiązki pieszego. W podanej definicji już znajdziemy pierwszą pułapkę – kierowaniu rowerem „pod opieką osoby dorosłej”. Osoby dorosłej, która przecież pieszym nie jest. Definicja zatem ma zastosowanie do hybrydowej sytuacji, w której uczestniczą wspólnie osoba traktowana jako pieszy z „rowerzystą”[1], dla których, z drobnymi wyjątkami, obowiązują odrębne prawa i obowiązki. Z dzisiejszej perspektywy widoczny jest brak szczegółowego uregulowania tej hybrydowej sytuacji, którą można zaobserwować jako bardzo popularną formę spędzania wolnego czasu zwłaszcza w okresie wiosennoletnim. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że prawo drogowe powstało 30 lat temu, w czasach innej infrastruktury, innych stosunków społecznych, innej percepcji potrzeb oraz innej świadomości prawnej. Stąd też w ustawie o ruchu drogowym, więcej przeczytamy o kolumnie pieszych na drogach, ruchu zwierząt przez ulice czy kuligu. Stąd też w niedalekiej przeszłości, doszło do głośnej nowelizacji prawa drogowego poprzez uwzględnienie w nim nieznanych uprzednio alternatywnych środków transportu jak hulajnoga elektryczna. Przeto dla zapewnienia jasności i precyzji przepisów oraz realizacji potrzeb społecznych, należałoby poszerzyć status prawny rowerzystów, skupiając się na oddziaływaniu norm prawnych z perspektywy wspólnej jazdy nie tylko rodzin z dziećmi, ale w ogóle grup rowerzystów z udziałem małoletnich. A przecież mówiąc o ruchu rowerowym, nie tylko myślimy o ogromnej jego popularności, ale także czynnikach proekologicznych oraz prozdrowotnych.

Wracając do drobnych wyjątków, o którym wspomnieliśmy, że mają zastosowanie do sytuacji poruszania się rowerzysty dorosłego z małoletnim do lat 10, to mowa o dwóch przypadkach. Po pierwsze dorosły rowerzysta może korzystać z drogi dla pieszych, gdy opiekuje się on osobą w wieku do lat 10 kierującą rowerem. Po drugie, kierujący rowerem może jechać lewą stroną jezdni, czyli tak jak pieszy, jeżeli opiekuje się on osobą kierującą rowerem w wieku do lat 10. Przepisy te, stanowią kolejną pułapkę, rozszerzają jedynie uprawnienia dorosłych rowerzystów, ale warto zwrócić uwagę, że ponownie nie wychodzą z założenia, że powinny regulować sytuację wszystkich uczestników przejażdżki i wcale nie musi chodzić o dzieci do lat 10. Przepis może okazać się uciążliwy w praktyce, jeśli rowerami chciałaby się przejechać grupa osób z udziałem kilkulatka. Takie podróże, chociażby z przyjaciółmi, sąsiadami, czy dalszą rodziną zdarzają się coraz częściej. Czy wszystkie osoby powyżej 10 roku życia możemy uznać za opiekujące się najmłodszymi, co pozwalałoby na łączne przemierzanie wszystkich tras? Czy część z tych osób narażałaby się na mandaty za naruszenie nakazów i zakazów dla każdego z nich inaczej obowiązujące? Niewątpliwie mamy do czynienia z paradoksem, tak jak i sytuacją, w której bezwarunkowo zabraniamy dzieciom jazdy po ścieżce rowerowej. Tymczasem paradoksów racjonalny ustawodawca, jak wiemy, nie toleruje.

Można się zgodzić, że literalnie przepisy prawa drogowego zabraniają poruszania się rowerem osobom do 10 roku życia po drodze dla rowerów. Ale czy na pewno przepisy przewidują za naruszenie tego obowiązku jakąś sankcję. Tu można mieć wątpliwości. Z całą pewnością za to nie można powiedzieć, że przepisy są w tym zakresie jasne i precyzyjne. Nie ma przepisu, mówiącego wprost, że rodzic, czy inna dorosła osoba popełnia wykroczenie pod groźbą grzywny za poprowadzenie takiego dziecka na drogę dla rowerów. Tymczasem już naczelna, konstytucyjna zasada powiada, że odpowiedzialności karnej podlega ten tylko, kto dopuścił się czynu zabronionego pod groźbą kary przez ustawę obowiązującą w czasie jego popełnienia. Przechodząc do kodeksu wykroczeń, bo póki co głośno było jedynie o wystawianiu mandatów rodzicom, to większości za konstytucją powtarza: „Odpowiedzialności za wykroczenie podlega ten tylko, kto popełnia czyn społecznie szkodliwy, zabroniony przez ustawę obowiązującą w czasie jego popełnienia pod groźbą kary aresztu, ograniczenia wolności, grzywny do 5000 złotych lub nagany”. Pomińmy, na potrzeby artykułu, niemniej ważkie rozważania, czy ośmiolatek na rowerze na ścieżce rowerowej stanowi społecznie szkodliwe zjawisko. Prymarnym pozostaje, czy takiego zachowania zabrania jakikolwiek przepis pod groźbą kary oraz do kogo dany przepis jest zaadresowany?

Zwróćmy uwagę, że funkcjonariusze organów porządku publicznego, jak nie mają konkretnej podstawy prawnej do nałożenia mandatu za uchybienie przepisom drogowym, stosują art. 97 kodeksu wykroczeń, który mówi: Uczestnik ruchu lub inna osoba znajdująca się na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu, a także właściciel lub posiadacz pojazdu, który wykracza przeciwko innym przepisom ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. – Prawo o ruchu drogowym lub przepisom wydanym na jej podstawie, podlega karze grzywny do 3000 złotych albo karze nagany. Przepis ten jednak nie może mieć zastosowania w opisywanej sytuacji, bo może obejmować jedynie zachowanie dziecka, jako osoby wykraczającej przeciwko przepisom, a nie dorosłego, który ma prawo znajdować się na ścieżce. Prawo drogowe wprost nie zobowiązuje dorosłego do powstrzymywania dziecka przed określonym zachowaniem, a przepis wykroczenia dotyczy li tylko prawa drogowego. Tymczasem ogólna zasada kodeksu głosi, że ustawie odpowiada ten, kto popełnia czyn zabroniony po ukończeniu lat 17 lat. Zatem co zrozumiałem, dziecka ukarać nie wolno.

Szerokorozumiane prawo karne pozwala jednak przypisać innej osobie odpowiedzialność za czyn popełniony przez osobę, w stosunku do której posiada się określone obowiązki. Pod jednym wszakże warunkiem, taka sytuacja musi być wprost w ustawie uregulowana. Takim przykładem służy art. 89 kodeksu wykroczeń: kto, mając obowiązek opieki lub nadzoru nad małoletnim do lat 7, dopuszcza do przebywania małoletniego na drodze publicznej lub na torach pojazdu szynowego, podlega karze grzywny albo karze nagany. Oczywiście przepis ten nie ma zastosowania do omawianej przez nas sytuacji, ale podpowiada jakiej treści powinien mieć ten, za który dorośli mogą dostać mandat.

Tak naprawdę istnieją tylko dwa przepisy wykroczeniowe, które można analizować pod kątem zastosowania w stosunku do rodziców lub opiekunów kilkulatka, z którym podróżowało się po drodze dla rowerów, to jest art. 105 i art. 106 kodeksu wykroczeń. Pierwszy pozwala na ukaranie dorosłego za to, że przez rażące naruszenie obowiązków wynikających z władzy rodzicielskiej dopuszcza do popełnienia przez nieletniego czynu zabronionego przez ustawę jako przestępstwo, w tym i przestępstwo skarbowe, wykroczenie lub wykroczenie skarbowe i wskazującego na demoralizację nieletniego. Łatwo można wyłapać jednak, że przepis mówi o rażącym naruszeniu obowiązków oraz o demoralizacji nieletniego. O ile ocenę stopnia naruszenia obowiązków należy dostosować do okoliczności danej sytuacji, o tyle demoralizacja nieletnich dotyczy osób powyżej 10 roku życia, a zatem nie małoletnich rowerzystów, którym prawo drogowe nadaje uważa za pieszych. Drugi z artykułów stanowi, że kto, mając obowiązek opieki lub nadzoru nad małoletnim do lat 7 albo nad inną osobą niezdolną rozpoznać lub obronić się przed niebezpieczeństwem, dopuszcza do jej przebywania w okolicznościach niebezpiecznych dla zdrowia człowieka, podlega karze grzywny albo karze nagany. Abstrahując od faktu, że przepis dotyczy tylko małoletnich do lat siedmiu oraz że dla zastosowania w omawianym przypadku, wymagałby przyjęcia karkołomnego założenia o bezwzględnie niebezpiecznym zjawisku jakim byłoby przebywanie na drodze dla rowerów, to naczelna zasada lex specialis wyklucza jego zastosowanie z uwagi na uregulowanie w Rozdziale XI kodeksu wykroczeń (Wykroczenia przeciwko bezpieczeństwu i porządkowi w komunikacji) wyżej wspomnianego art. 89 k.w.

Podsumowując, analiza poszczególnych przepisów wykroczeniowych za domniemane nielegalne dopuszczenie małoletniego dziecka do ruchu na drodze dla rowerów, pozwala na negatywną odpowiedź na pytanie zadane w temacie. Nie to jest jednak najważniejsze w tym artykule. Chcielibyśmy, by był on jednym z głosów popierających zmiany w prawie drogowym, dostosowujące je do powszechnie widocznego trendu jakim jest trwający od lat dynamiczny wzrost zainteresowania tym środkiem lokomocji. Postulujemy te zmiany przede wszystkim dla zapewnienia potrzeb i bezpieczeństwa rodzin, również bezpieczeństwa prawnego. Dzieci uwielbiają jeździć rowerami, a dorośli chcą swobodnie jeździć rowerami z dziećmi. Ta swoboda obecnie niepotrzebnie jest ograniczona.

———-

[1] W prawie drogowym nie ma definicji rowerzysty, choć pojęcie to występuje na przemian z kierującym rowerem.

Ciekawe orzeczenie Sądu Najwyższego dot. jazdy po pijaku oraz bez wymaganego fotelika

Ciekawe orzeczenie Sądu Najwyższego dot. jazdy po pijaku oraz bez wymaganego fotelika

W ostatnim czasie Sąd Najwyższy wydał bardzo ciekawy wyrok, dotyczący kwestii omawianych na łamach bloga prawokierowcy.pl. Orzeczenie zapadło już 15 listopada 2017, a teraz opublikowano  do niego uzasadnienie (IV K 293/17). SN rozpatrywał kasację Rzecznika Praw Obywatelskich, który zaskarżył wyrok Sądu Rejonowego, a w którym to oskarżony dobrowolnie poddał się karze za dwa przestępstwa: jazdy w stanie nietrzeźwości oraz narażenie przewożonego małoletniego dziecka na niebezpieczenstwo z uwagi na zabroniony stan.

Orzeczenie Sądu Rejonowego było ze wszech miar błędne. Sąd Najwyższy wyrok uchylił i to mimo, że zapadło na zasadzie „ugody” organu orzekającego, prokuratora i oskarżonego. Po pierwsze, delikwentowi zmierzono alkohol w wysokości 0,25 mg w 1 dm3 wydychanego powietrza, gdy tymczasem norma karna mówi, że przestępstwo popełnia się, gdy stężenie przekroczy wskazaną wartość. Błąd oczywisty, sprawca dopuścił się jedynie wykroczenia. Na marginesie, nawet jeśli oskarżony miałby zmierzone 0.26 mg, to czy przesądza to przestęstwie? Moim zdaniem niekoniecznie, wszak świadectwa wzorcowania policyjnych alcotestów wskazują, że pomiary mogą być obarczone błędem rzędu 0,01 mg. Innymi słowy, w tak granicznych przypadkach, można się bronić tym, by dopuścić dodatkowe dowody weryfikujące pomiar. Inaczej, na zasadzie in dubio pro reo, należałoby uznać, że pomiar potwierdza jedynie wykroczenie.

Po drugie, oskarżony, kierując autem, przewoził swoje małoletnie dziecko po pijaku i bez fotelika. Znów Sąd I Instancji oraz prokurator doszukali się w czynie przestępstwa, tym razem narażenia na utratę życia albo zdrowia osoby, dodatkowo wbrew obowiązkowi opieki. W gruncie rzeczy, tę część rozstrzygnięcia uważam za ciekawszą, bo podobne błędy zdarzają się jednak częściej. SN powziął poważne wątpliwości co do poprawności ustaleń faktycznych, a ściślej, czy podsądny rzeczywiście naraził dziecko na niebezpieczeństwo. Póki co z orzeczenia nie wynikało, aby niebezpieczeństwo było rzeczywiste, a jedynie teoretyczne. A przypisanie konkretnego niebezpieczeństwa stanowi podstawę uznania za winnego. Aby skazać za omawiany czyn, oskarżony musiałby – kierując w nielegalnym stanie pojazd – dodatkowo wykonywać groźne manewry, np. jechać wężykiem w sąsiedztwie innych aut albo wyjeżdżać poza obręb drogi, ryzykując wpadnięcie do rowu. Sąd Rejonowy, ponownie rozpatrując sprawę, jeśli nie dokona uzupełniających ustaleń, będzie mógł skazać także tylko za wykroczenie. A niewykluczone, że ostateczna kwalifikacja obu czynów jako wykroczeń, przez wzgląd na upływ czasu, spowoduje konieczność umorzenia postępowania z uwagi na przedawnienie.

Po trzecie, co warto wiedzieć drodzy Czytelnicy, zaskarżony wyrok zapadł w formie de facto „ugody”, a w sprawie nie było ani apelacji ani uzasadnienia (zapewne obrońcy także), a i tak można było taki prawomocny werdykt wzruszyć. To wyjątkowa sytuacja, ale jeśli komuś się przytrafi podobna, gdzie wyrok będzie budził wątpliwości, można zawsze skonsultować ją z adwokatem, a nuż wcale sprawa się nie skończy.

Share This